„Mam 44 lata i jestem tzw. starą panną. To był mój świadomy wybór. Za wsze było mi z tym dobrze, ale… Znajomi wciąż pozwalają sobie na złośliwe uwagi pod moim adresem. Na przykład niedawno dowiedziałam się od „życzliwych” koleżanek, że to moje staropanieństwo komentowane jest już nawet jako jakieś zboczenie seksualne. Tak mi te głupie docinki dopiekły, że coraz częściej zastanawiam się czy dla świętego spokoju nie wyjść jednak w końcu za mąż. Proszę mi szczerze powiedzieć, czy moje staropanieństwo może być jakoś uwarunkowani biologicznie? A może – bo i o tym ju: myślę – to jest zboczenie ?”
Przede wszystkim pragnę Panią po informować, że wychodzenie za mąż dla „świętego spokoju” to czysty nonsens. Za mąż wychodzi się dla siebie i dla partnera, a nie dlatego, że otoczenie by tak chciało.
Fakt, że owo otoczenie posądza Panią o jakieś odchylenia od normy seksualnej, radzę po prostu zignorować, bo jest to posądzenie idiotyczne. Zapewniam: w żaden sposób nie da się go racjonalnie uargumentować.
Niektórzy powiadają, że na dnie każdego staropanieństwa ukrywa się jakiś poważny dramat. Nawet jeśli tak nie jest, staropanieństwo ma zawsze swoje przyczyny. Czasami tkwią one w danej osobie, czasami zaś w jej otoczeniu.
Czasami staropanieństwo wynika z niskiego poziomu popędu seksualnego, czasami zaś z bardzo wygórowanych wymagań, jakie stawia się ewentualnemu partnerowi. Niekiedy bywa i tak, że stan ten jest rezultatem zakorzenionego lęku, wywołanego przez niedobre doświadczenia wyniesione z przeszłości. Wówczas człowiek zachowuje się jak kłujący kaktus. Każdy, kto się do niego zbliża, napotyka na ochronnie nastawione kolce i jest natychmiast odpychany. Niekiedy przyczyny pozostawania w stanie bezżennym tkwią również w fizycznych oraz psychicznych cechach człowieka. Na przykład ktoś może być mało ponętny, nieatrakcyjny, niezbyt pociągający, po prostu nie dość interesujący zewnętrznie. Albo jego sposób bycia jest taki, że onieśmiela lub zniechęca potencjalnych
partnerów.
Bez względu na przyczyny takiego stanu rzeczy, jedno moim zdaniem jest pewne. Jeśli ktoś dobrowolnie decyduje się na samotność, jest to wyłącznie jego sprawa. Dopóki nikogo nie krzywdzimy swoim postępowaniem – nikt nie ma prawa wtrącać się do naszego życia intymnego, komentować go, doszukiwać się w nim sensacyjnych wątków.