„Mam 32 lata, trójkę małych dzieci i męża, który jest strasznym człowiekiem. Był taki chyba od zawsze. Pobraliśmy się ze względu na moją ciążę, pod naporem mojej mamy. Mąż po powrocie z pracy zupełnie nie interesuje się rodziną. Zamyka się w pokoju i cały czas ogląda telewizję. Kiedy dzieci chcą się z nim bawić, bije je, krzyczy i przeklina. Między nami również nie ma harmonii. Jesteśmy do siebie źle nastawieni, brakuje nam zaufania i szacunku do siebie. Pieniądze na dom wylicza mi co do grosza, chociaż sam na nic sobie nie żałuje. Coraz częściej dochodzi do rękoczynów. Obrywam za dzieci, bo staję w ich obronie i chcę je chronić przed ciosami ojca… Czy w moim małżeństwie może być jeszcze jakieś lepsze jutro?”
Może być lepsze jutro. Doświadczenie uczy, że zdarzy się tak mniej więcej wtedy, kiedy osiągnięcie Państwo osiemdziesiąty rok życia. Wtedy bledną już wszelkie kłopoty. Czytając ten list, zacząłem sobie wyobrażać, że jest Pani kimś w rodzaju masochistki, która strasznie lubi być udręczana… Radziłbym Pani jak najszybciej pomyśleć o spędzeniu lat pomiędzy tym wiekiem, jaki ma Pani obecnie, a osiemdziesiątką w bardziej godny sposób.