„Jesteśmy małżeństwem od 4 lat Mamy dwuletniego synka. Mój problem Dolega na tym, że nigdy nie byłam doceniona w małżeństwie. Mąż powtarza mi ciągle, że mnie nie kocha, że gdyby nie on, to nie miałabym co jeść, że jestem u niego, więc mam siedzieć cicho. Mieszkamy z jego mamą. Ona jest dla niego wszystkim. Ja natomiast nie utrzymuję z nią żadnych kontaktów, gdyż ona mnie i mojego synka nie akceptuje, chociaż jest to jedyny jej wnuk. Jeszcze ani razu nie zajęła się nim. Mąż wraca do domu wieczorem i chce, aby w ogóle z nim nie rozmawiać. Mówi, że ze mną nie ma o czym mówić. Było już tak, że chciałam odejść, ale powiedział, że bez dziecka, a tego bym nie zniosła… Dlaczego mąż nie potrafi zrozumieć, że teraz ma żonę, dziecko i to my powinniśmy być dla niego wszystkim?”
Pani może pomóc sobie sama. Moja rada jest prosta: proszę spakować walizki, wziąć synka na ręce i czym prędzej zjeżdżać z tego domu. Dziecka nikt Pani nie odbierze, jest to zupełnie niemożliwe. Aby w Polsce pozbawić matkę praw rodzicielskich, trzeba jej udowodnić albo chorobę psychiczną, albo uprawianie nierządu, i to w dodatku na oczach dziecka, bo jeśli dziecko tego nie widzi, to w ogóle nie ma żadnej sprawy.
Proszę zatem nie bać się wydumanych i głupawych gróźb męża, tylko uciekać jak najdalej od tego związku, który jest najwyraźniej martwy i nic dobrego nie rokuje.