„Jestem szczęśliwą matką dwojga dzieci – 5-letniej Moniki i 2,5-letniego Krzysia. Ja nie pracuję, więc dzieci mają mnie praktycznie dla siebie 24 godziny na dobę. Dużo czasu spędzamy na wspólnych zabawach, czytaniu książeczek, opowiadaniu bajek. Dlatego dziwi mnie, że Krzyś do tej poty nie zaczął jeszcze mówić. Przyznam się, że trochę mnie to nawet niepokoi, zwłaszcza że w jednym z poradników przeczytałam, iż 2-letnie dziecko powinno budować już trzywyrazowe zdania. Krzyś natomiast wymawia zaledwie kilkanaście prostych slow i na tym koniec. Czy powinnam wybrać się z nim do jakiegoś specjalisty?”
Myślę, że martwisz się trochę na zapas. Indywidualne różnice w rozwoju dzieci są czymś zupełnie naturalnym i nawet wyraźne odstępstwa od tzw. norm nie muszą być koniecznie powodem do alarmu. Wiele zdrowych, normalnych dzieci zaczyna późno chodzić czy mówić, długo moczy się w nocy lub nie radzi sobie z pisaniem. Co więcej, należy pamiętać, że owe normy, o których czytamy w podręcznikach dla rodziców, to nic innego, jak tylko średnia arytmetyczna. Jeśli więc dowiadujemy się z jakiejś książki, że przeciętne dziecko dobrze chodzi w wieku 18 miesięcy, to oznacza to tylko tyle, iż 50 proc. dzieci robi to wcześniej, a drugie 50 – później. Taki jest bowiem sens średniej. Gdy zaś chodzi o naukę mówienia, to tym bardziej nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków, gdyż szczególnie w tej dziedzinie różnice bywają dość spore. Niektóre dzieci potrafią budować krótkie zdania już w wieku 18 miesięcy, inne, zwłaszcza chłopcy, często przed upływem trzech lat mówią jeszcze bardzo mało.
Twój synek, jak piszesz, dobrze rozumie, co się do niego mówi. Jeśli więc rozwój innych czynności jest odpowiedni do wieku, to jeszcze przez co najmniej rok nie powinnaś się przejmować opóźnieniem w mówieniu. Dopiero gdyby Krzyś po tym okresie nie zaczął mówić, należałoby skonsultować się z psychologiem.